Dobry dzień! Wczoraj (17.04.2020) o godzinie 18:00 CET miało
miejsce zwiftowe wydarzenie. W tym tak zwanym coffee ride, czyli grzaniu na
maksa ile pary w łydach, uczestniczyła Dominika. Została do tego trochę
namówiona przeze mnie dosłownie 10 min przed rozpoczęciem. Przyodziała
profesjonalny strój – piłkarskie szorty i skarpetki we frytki i ruszyła do
akcji. Był to jakże luksusowy konkurs rowerowy z bardzo sporą liczbą ludzi
(około 800 uczestników).
No dobra, już się pośmialiśmy to teraz może tak serio. Pierwszy
raz wzięliśmy udział w evencie bo zazwyczaj jeździmy sami na Zwift. Organizowana
przez Maję Włoszczowską ustawka poszła dość sprawnie… no, z jednym małym
mankamentem – nasz trenażer (o nim też kiedyś przeczytacie) postanowił się rozłączyć
z komputerem kilka minut po starcie, a sama Maja (i inne osoby też) również
miała podobne problemy na start. W związku z tym Dominika wylądowała z tyłu
stawki i trochę się zirytowała. Postanowiliśmy więc, że ją poratuję. Szybkie
podniesienie siodełka i dogonienie grupy wraz z prowadzącą. Lekko tę grupę
oczywiście wyprzedziłem by Dominika zmieniając mnie nie musiała znowu gonić. Potem
było już tylko luźne kręcenie i trzymanie się prowadzącej do końca przejażdżki.
Jest i Majka! |
W taki prosty i niespodziewany sposób ze zwykłego eventu,
coffee ride’u czy po prostu przejażdżki na Zwift zrobiła się całkiem fajna
przygoda z kupą śmiechu. Fajnie było przejechać się wirtualnie z wielokrotną
medalistką XC i mamy nadzieję, że kiedyś będziemy mieli tyle szczęścia, by spotkać
ją i pojeździć na żywo.
A tutaj Pan Marcin Górnicki. :) |
Dlaczego w ogóle to piszemy? Bo nigdy nie wiecie kiedy trafią wam
się fajne chwile. Nawet jak na Zwift, gdzie często jest nuda, była to całkiem
miła przygoda. Pamiętajcie wiec by chwytać każdą możliwość bo nigdy nie wiecie
czy nie wyjdzie z tego coś miłego.
Pozdro 600!
Komentarze
Prześlij komentarz