„Jak się za coś zabieramy to konkretnie.” – pomyślałem i korzystając z okazji (trochę też wykorzystując sytuację) wziąłem swój „stary” rower (Kellys miał wolne) by wraz z dzieciakami wyczyścić i przesmarować suport i korbę. W końcu musi lśnić jak ma być sprzedany.
Merida wisi i wszyscy dziwią się dlaczego jest „goła”… Gdzie przerzutka z tyłu? Gdzie tylni hamulec? Najważniejsze, że korba jest bo taki dzisiaj temat mamy. Więc po kolei odkręcając śrubki i tłumacząc dzieciakom po co i jak to robię oddaję części w ich małe, jak Chińczyków pracujących dla wielkich korporacji za psie grosze, rączki by z ekscytacją mogli je „wypolerować”. Następnie składamy wszystko „do kupy” dając dzieciakom możliwość pokręcenia sobie tym i owym dla wprawy… świetnie sobie poradzili. Ja tylko smaruję wszystko i podpowiadam jak powinno być. Na koniec szybkie podsumowanie tego co robiliśmy i godzina strzeliła jak z bicza. To może w następnym tygodniu ramy do pomalowania wezmę?
„If you’re doing something, do it big.” – I thought and I took the opportunity and brought my “old” bike (Kellys had a day off) to clean and grease the crank and bottom bracket. It has to shine if I want to sell it.
My Merida is hanging on a bike stand and everyone is asking “Why there is no rear derailleur? Where is the rear break?” The most important is that there is the crank and the bottom bracket as it was our topic for today. So one after the other I unscrew the bolts explaining the kids why and how I do it and handling parts into their tiny hands so they could ”polish” them. After that we put the crank together and I let them assemble everything… They did great. I just grease the parts and give the instructions if they need them. To sum up, some of the kids told me what they should do to clean the crank and BB area and the time is up. Maybe next time we can think about painting some frames?
Komentarze
Prześlij komentarz